Konsultacje projektu uchwały "Wrocław przeciw patodeweloperom"
Czy Wrocław zacznie rewitalizację na serio? Dość pozorowanych ruchów
Czy Wrocław wróci do prac nad Gminnym Programem Rewitalizacji, które Prezydent zawiesił na kołku w 2021 roku? Społecznicy złożyli petycję, którą poparło 400 mieszkańców Wrocławia.
Grażyna Wilk, radna osiedlowa, inicjatorka akcji wraz z aktywistami SOS Wrocław podsumowali miesięczną akcję zbiórki podpisów pod petycją “Rewitalizacja TERAZ!” i przeprowadzoną ankietę badawczą na specjalnie zwołanej konferencji prasowej tuż pod miejskim ratuszem.
https://www.youtube.com/watch?v=GnSn3brozoQ
Wrocław przegapił w rewitalizacji dwa dworce kolejowe
Akcja Miasto zwróciła ostatnio uwagę na możliwość pierwokupu licytowanego Dworca Górnośląskiego - najstarszego w Polsce dworca kolejowego, niszczejącego w ścisłym centrum Wrocławia, tuż obok dzisiejszego dworca Wrocław Główny - bo w planowanej licytacji komorniczej miasto ma możliwość pierwokupu.
“W tej sprawie widać dokładnie, na czym polega problem z brakiem programu rewitalizacji we Wrocławiu. Otóż napisałem interpelację do prezydenta. Spytałem czy miasto analizowało przeprowadzenie rewitalizacji również tam i otrzymałem odpowiedź, że była możliwość wysłania formularza i właściciel go nie wysłał. Znaczy należy domniemywać, że nie był zainteresowany. I to jest koniec analizy” - podsumował radny Wrocławia, Piotr Uhle.
Kontynuował: “To jest przykład tego, jak to jest zarządzane. Nie wypełnili [formularza], to znaczy, że to nie jest nasza sprawa, to jest niedasizm, to jest kwestia kompletnej abdykacji, jeżeli chodzi o kierowanie procesami w mieście.”
Radny zwrócił uwagę na podobieństwo do tematu Dworca Nadodrze, który również znajduje się na granicy dwóch zdegradowanych osiedli. “Dworzec Nadodrze pomiędzy Kleczkowem i Nadodrzem, ma olbrzymi oczywiście potencjał i to jest wielka, ważna sprawa. Nie rozstrzygam czy akurat jeden czy drugi dworzec wpisałby się w Gminny Program Rewitalizacji, bo być może nie, ale ze względu na to, że zaniechano pracy nad tym, nawet nie jest przewidziane to, czy te budynki są potrzebne. Na Dworcu Górnośląskim spokojnie mogliby zmieścić się na przykład sympatycy kolei, którzy jako klub mają obszerną wystawę, jeżeli chodzi o historyczne, zabytkowe elementy związane z kolejnictwem. Działalność społeczna również znakomicie by się tam zmieściła. Nawet jedna z propozycji dotyczyła tego, że być może to jest w ogóle miejsce, w którym mogłyby startować zabytkowe tramwaje” - punktował radny Uhle.
Ożywianie osiedli a nie lanie betonu - prawdziwa rewitalizacja to ludzie
“To nie są tylko i wyłącznie remonty.” - przekonuje radny. - “Dwa miesiące temu portal Wrocław.pl straszył nagłówkiem, Podwórko Wszystkich Mieszkańców zdewastowane, urzędnicy czy też pracownicy portalu załamywali ręce. Szkoda, że bywalcy tego miejsca postanowili podtrzymać miejski stereotyp o Trójkącie, choć przecież od tak dawna wielu mieszkańców walczy, by nadać Przedmieściu Oławskiemu nową narrację. A ja mówię: i czemu się dziwicie!?” - grzmiał samorządowiec.
Radny podkreślił: “Jeżeli lejecie beton nie zabiegając w kompleksowy, planowany sposób o to, żeby rewitalizować całe społeczności, to tego typu sytuacje będą miały miejsce. Ludzie, którzy nie czują się w zrewitalizowanej przestrzeni u siebie, traktują tę przestrzeń jako drogą dekorację w przedstawieniu, w którym oni nie występują.”
Rewitalizacja w oczach mieszkańców - rośnie przestępczość i jesteśmy sobie coraz bardziej obcy
SOS Wrocław przeprowadził w sierpniu 8 spotkań konsultacyjnych - na Księżu, Brochowie, Przedmieściu Oławskim, Przedmieściu Świdnickim, Placu Grunwaldzkim, Ołbinie, Nadodrzu i na Kleczkowie. Działacze zebrali 400 podpisów pod petycją o powrót do prac nad programem rewitalizacji 166 ankiet badawczych, które wskazały jak zmienił się Wrocław od 2019 roku, gdy miasto przygotowywało proces prac nad gminnym programem rewitalizacji.
Źródło: Ankiety SOS Wrocław, próba: 166 ankietowanych, ankiety bezpośrednie oraz formularz internetowy realizowane pomiędzy 4/08/2025 a 2.09.2025
Wrocław okazał się być w opinii mieszkańców nieco bardziej zamożny, mniej trapi go bezrobocie. Zamiast tego rośnie problem niskiego kapitału społecznego i rosnącej przestępczości.
Źródło: Ankiety SOS Wrocław, próba: 166 ankietowanych, ankiety bezpośrednie oraz formularz internetowy realizowane pomiędzy 4/08/2025 a 2.09.2025
Poniżej cytujemy kilka wypowiedzi z przeprowadzonej ankiety.
“Nadodrze to speluna Wrocławia, wszędzie beton i wszechobecny smród psich kup, dodatkowo często spotyka się ulicznych pijaków i ludzi tzw marginesu społecznego. Brak poszanowania publicznej przestrzeni, śmieci pełno, kontenery na śmieci niezorganizowane, przepełnione, śmierdzące, kontenery wielkogabarytowe powinny stać co tydzień nowe ponieważ śmieci dużych kanap, desek, mebli wokół śmietników jest mnóstwo. Poruszać się po chodniku trudno, praktycznie większość ulic ma tragiczną nawierzchnię i jest wąsko. Zieleni miejskiej jak na lekarstwo, kamienice się sypią, piwnice w kamienicach śmierdzą stęchlizną, są nieosuszone, wszędzie jest pleśń i odór który przypomina o powodzi, która była kilkadziesiąt lat temu! Jestem zażenowana mieszkańcami, którzy nie dbają o dobro publiczne, z podwórek robią meliny, koczowiska na których piją i zażywają narkotyki. Liczne włamania do mieszkań. Dodam do tego szczury, szczury są wszędzie, a mieszkańcy dorzucają do tego chleb, który jest cudownym pożywieniem dla tych szkodników. Na placach zabaw kuweta dla psów, w upał śmierdzi, starsze osoby, widać że grosza przy duszy nie mają, siedzą z psami, piją piwsko, a psy załatwiają się gdzie popadnie. Ogólny syf i obrzydzenie.”
“Sporo osób mieszkających na tym osiedlu spożywa alkohol w nadmiarze czego wynikiem są regularne nocne awantury na wielu ulicach osiedla. Nie szanują one miejsca, w którym mieszkają i swoich sąsiadów. Kampanie edukacyjno - społeczne mogłyby zachęcić takie osoby do uczestnictwa w życiu osiedla i szanowaniu go. Mam na myśli coś na kształt osób mieszkających przy Kolorowych Podwórkach - projekt artystyczny pomógł otworzyć na siebie sąsiadów i uczynić ich sprawczymi a także dumnymi z własnego podwórka, o które dbają.”
“Chcę zmiany i faktycznej poprawy jakości życia Mieszkańców miasta w którym żyję i w którym się wychowałem, mam dość przewalania publicznych pieniędzy i pragnę by zostały skierowane zgodnie ze swym przeznaczeniem, na rozwój i wsparcie mieszkańców miasta Wrocław”
“Podpisuję, ponieważ miasto powinno kompleksowo i systemowo podejść do rewitalizacji Wrocławia, jeśli mamy ambicje tworzenia światowej klasy aglomeracji. Wzbudza frustrację widok zaniedbanych śródmiejskich osiedli, które 80 lat po wojnie wyglądają jakby ta zakończyła się wczoraj.
Musimy mierzyć wyżej! Powinniśmy wyjść z przeciętności, jeśli pragniemy konkurować o talenty i wysokomarżowy biznes z innymi miastami w Europie i na świecie!
Bo jest sporo roboty z tą rewitalizacją, do tej pory była to fikcja.”
Powróćmy do prac nad programem rewitalizacji. To może być prawdziwy krok milowy
Jak rozpoczęła Grażyna Wilk, radna osiedlowa i inicjatorka akcji: “W mojej ocenie złożenie tej petycji i przywrócenie prac nad Gminnym Programem Rewitalizacji to byłby krok milowy dla dużej zmiany w mieście, bo pozwoliłoby to na zapewnienie kompleksowych remontów całych ciągów czy kwartałów ulic, a nie tylko łatanie poszczególnych kamienic”.
Radna osiedlowa wskazała na wyniki ankiet, które przez miesiąc spływały do organizatorów:
“Widoczny jest bardzo niski udział mieszkańców chociażby w głosowaniach WBO, które są jednym ze sposobów na zmianę otoczenia.”
“Wprowadzenie Gminnego Programu Rewitalizacji spowoduje to, że mieszkańcy poczują sprawczość, poczują się bardziej u siebie na własnych podwórkach” - dodała inicjatorka petycji.
Miasto to ludzie, to społeczności, nie tylko budynki
Julia Marciniak, mieszkanka Wrocławia, która po wielu latach wróciła do Polski i zderzyła się z rzeczywistością, podkreśla: “Miasta to nie tylko budynki, to przede wszystkim ludzie, to społeczności lokalne. I w tym momencie mamy sytuację, gdzie w 2025 roku wciąż mamy tysiące osób, które żyją w mieszkaniu z toaletami na klatkach schodowych.”
“Mamy oczywiście piękny rynek, ale jest bardzo ważnym, żeby społeczność lokalna mogła rosnąć, żeby ludzie mogli odpoczywać, żeby ludzie mieli godne warunki sanitarne, żeby czuli się bezpiecznie na swoich osiedlach” - kontynuowała społeczniczka.
Jak dodała: “Powinniśmy być dumni z tego, gdzie jesteśmy. Żaden Wrocławianin w tym momencie nie powinien się wstydzić tego, jak i gdzie mieszka. I myślę, że to jest podstawa jakiegokolwiek rozwoju, i dla ludzi młodych, i dla osób starszych”
20 mln zł więcej na rewitalizację twojego osiedla
Damian Daszkowski, społecznik z SOS Wrocław przypomniał kluczowe założenia petycji:
“Zabezpieczenie środków finansowych w budżecie miasta w wysokości 160 milionów złotych rocznie, przeciętnie około 20 milionów złotych na każde osiedle ujęte w programie. To przede wszystkim na wspieranie lokalnej przedsiębiorczości i aktywności gospodarczej wzmocnienie więzi społecznych i tożsamości lokalnej, wzmacnianie kapitału społecznego, przeciwdziałanie procesom gentryfikacji oraz wymianie ludności, podniesienie poziomu bezpieczeństwa poprzez instalację monitoringu wizyjnego i zwiększenie obecności służb porządkowych, uporządkowanie gospodarki odpadami we współpracy z mieszkańcami, wdrożenie skutecznych działań deratyzacyjnych, przyśpieszenie remontów budynków mieszkalnych oraz wyposażenie lokali komunalnych w toalety” - wymieniał Daszkowski
“Regulacja parkowania zgodnie z potrzebami lokalnych społeczności, rozwój lokalnych ośrodków integracji społecznej, utworzenie filii instytucji kultury na obszarach objętych Gminnym Programem Rewitalizacyjnym; relokacje wybranych komórek organizacyjnych urzędu miasta oraz spółek miejskich na tereny osiedli zdegradowanych” - kontynuował.
Jak podkreślił społecznik: “Potrzebne jest również określenie mierzalnych wskaźników realizacji Gminnego Programu Rewitalizacji [...], a także zapewnienie udziału mieszkańców oraz Rad Osiedli w procesie opracowania i monitorowania”
Wrocław nie może być gorszy niż Warszawa, Bydgoszcz, Łódź czy Gdańsk
Podsumowując konferencję prasową, radny miejski Piotr Uhle zwrócił uwagę: “Bardzo ważne jest to, żeby nie mylić pieniędzy na działanie rewitalizacyjne z bieżącymi budżetami inwestycyjnymi w ZZK czy Wrocławskich Mieszkań czy Zarządu Zieleni Miejskiej. To są pieniądze, które są potrzebne dodatkowo dla tych osiedli; nie mylmy rewitalizacji z remontami; nie mylmy rewitalizacji z gentryfikacją, bo niestety do tego bardzo często to prowadzi.”
“Liczymy na to, że Rada Miejska Wrocławia bezwłocznie się sprawą zajmie ze względu na to, że Wrocław nie może być gorszy niż Warszawa, Bydgoszcz, Łódź czy Gdańsk, które takie programy uchwalały i zmieniają swoje centra na lepsze.” - podsumował radny Piotr Uhle.
Radny podkreślił: “Mamy bardzo mocny dowód społeczny w postaci badań, które przeprowadziliśmy oraz petycji, która uzyskała bardzo szybko dosyć duże poparcie. Liczymy na to, że Rada Miejska Wrocławia bezzwłocznie się sprawą zajmie ze względu na to, że Wrocław nie może być gorszy niż Warszawa, Bydgoszcz, Łódź czy Gdańsk, które takie programy uchwalały i zmieniają swoje centra na lepsze.”
Dziękując mieszkańcom za odbyte rozmowy podczas spotkań w terenie: “Dzięki wam, miejmy nadzieję, miasto będzie troszkę lepsze, a dyskusja na temat tego, jak powinna wyglądać rewitalizacja będzie na wyższym poziomie merytorycznym. Liczymy też na merytoryczną dyskusję ze strony Urzędu Miasta ze względu na to, że w takim tonie chcielibyśmy myśleć i pracować nad przyszłością naszego ukochanego Wrocławia. - podsumował samorządowiec.
W Zabrzu przegrała Platforma. Wygrała normalność.
W Zabrzu przegrała Platforma. Wygrała normalność.
W wyborach uzupełniających na prezydenta Zabrza przegrała Platforma Obywatelska. Jednak nie wygrał PiS. Wygrała normalność. Spełnił się nocny koszmar ratuszowych macherów w całej Polsce: podważono monopol partii rządzącej na samodzielne wskazywanie prezydentów dużych i średnich miast. Wybory przestały być tylko formalnością.
Kamil Żbikowski, lider ruchu Lepsze Zabrze pokonał w drugiej turze Ewę Weber, pełniącą obowiązki komisarza miasta i popieraną przez Koalicję Obywatelską (KO), różnicą zaledwie 106 głosów. Żbikowski zdobył 50,17% głosów (16 031), podczas gdy Weber otrzymała 49,83% (15 925). To zwycięstwo nie tylko zmienia oblicze władzy w 155-tysięcznym mieście na Śląsku, ale także sygnalizuje szersze trendy w polskiej polityce lokalnej.
Żbikowski skutecznie przeciw układom
Lepsze Zabrze to ruch, który konsekwentnie, od 10 lat przeciwstawia się feudalizacji samorządu, reprezentowanej przez urzędującą do ubiegłego roku prezydent oraz Platformę Obywatelską, która przejęła od niej pałeczkę.
Żbikowski to znany i szanowany działacz obywatelski, który wcześniej już dwukrotnie ubiegał się o funkcję prezydenta miasta. W ubiegłym roku był o krok od wzbudzenia sensacji - tylko 154 głosów zabrakło mu, by wejść do II tury z kandydatką KO. Ostatecznie jednak wybory rozstrzygnęły się między urzędującą od wielu kadencji Mańką-Szulik i Agnieszką Rupniewską z KO. Mieszkańcy wybrali zmianę, ale szybko przekonali się, że nie o takie zmiany w mieście im chodziło.
Rządy Rupniewskiej szybko stały się kontrowersyjne. Zamiast budować szeroką koalicję z ruchami obywatelskimi, prezydentka skupiła się na politycznym kupowaniu radnych, by osłabić potencjalną konkurencję ze Żbikowskim na czele. Rupniewska odziedziczyła po poprzedniczce duże zadłużenie, jednak zamiast skupić się na zwiększeniu dochodów - rozpoczęła kadencję od cięcia wydatków i podnoszenia opłat lokalnych. Nieudolność w komunikacji z mieszkańcami i impas w procesie prywatyzacji Górnika Zabrze przypieczętowały jej los - powstał obywatelski komitet referendalny "Reset", który zebrał ponad 14 tysięcy podpisów i doprowadził do referendum odwoławczego.
Referendum odwoławcze z 11 maja tego roku było ewenementem na skalę kraju. Mieszkańcy głosowali nad odwołaniem zarówno prezydentki, jak i rady miasta. Frekwencja wyniosła 25,22%, co przekroczyło wymagany próg (3/5 głosujących z 2024 roku dla prezydentki – 25 919 osób). Za odwołaniem Rupniewskiej opowiedziało się 27 161 osób (91%), przeciw – zaledwie 2 046. Rada miasta ocalała o włos – brakowało 112 głosów do progu frekwencyjnego (29 604 wymagane, oddano 29 492).
Ostatecznie w niedzielę 24 sierpnia los dla Żbikowskiego się odwrócił. Rok temu 154 głosy zdecydowały, że nie wszedł do drugiej tury. W tym roku 106 głosów dało mu zwycięstwo nad Platformą Obywatelską.
Obywatelski lek na straszenie PiSem. Albo Platformą.
Żbikowski odzyskał dla obywateli więcej niż Zabrze. Schował swoje poglądy polityczne do kieszeni: w myśl w Zabrzu nie ma lewicowych i prawicowych torów tramwajowych. Są lewe i prawe. To dlatego był tak niebezpieczny dla nominowanej przez Donalda Tuska na funkcję komisarza Ewy Weber. Platforma Obywatelska żywi się konfliktem i nienawiścią skierowaną przeciw Prawu i Sprawiedliwości. Nadal jednak nie dostrzega, że to paliwo nie jest już nawet w ułamku tak nośne jak jeszcze przed dwoma laty.
Przekonała się o tym Ewa Weber, nominantka Tuska, która nie wytrzymała i w debacie przedwyborczej sięgnęła po broń ostateczną: wypaliła do Żbikowskiego, że jego zastępcą na pewno będzie ktoś z partii Jarosława Kaczyńskiego. Pretekstem do tego miało być poparcie, którego kandydatowi Lepszego Zabrza udzielił Borys Borówka, kandydat PiS na prezydenta.
Ku wielkiemu zaskoczeniu platformerskich elit ten straszak nie zadziałał. Stało się tak dlatego, że zmęczenie rządową ekipą Tuska oraz jałowym sporem toczonym przez główne partie polityczne dało o sobie wyraz. To żółta kartka dla obozu władzy, ale jaskółka nadziei dla wszystkich, którzy pozwalają sobie na niepopularny luksus myślenia niezależnego od świętej POPiSowej wojny.
Otóż nie tylko można przełamać monopol wyborczy największych partii. Nie tylko próby etykietowania szyldem konkurencji nie działają. Można również przeprowadzić proces odspawania złej władzy od stołka na własnych warunkach, wykuwając własnymi rękami drogę do zmiany w drodze referendum. Platforma straciła monopol na wygrywanie w dużych i średnich miastach. Na wielu polityków w urzędach miast i gmin padł blady strach.
Na Zabrze patrzyła cała Polska
Jedna z piosenek w kampanii mówiła: "Idziemy Zabrzanie, czas na derby Śląska/ Żbikowski kontra Weber, patrzy cała Polska". I cała Polska niezależnych ruchów samorządowych uważnie obserwowała ten bój. Nieprzypadkowo to Zabrze stało się w czerwcu centrum niezależnego myślenia o polityce lokalnej podczas konferencji "Odzyskajmy nasze miasta". Uczestnicy z całej Polski podpisali Manifest Zabrzański, w którym domagają się wyższych standardów oraz lepszego umocowania samorządności w społeczeństwie.
Zmiana w Zabrzu jest jak powiew świeżego powietrza: możliwe jest przeprowadzenie całego procesu z sukcesem. Społecznicy widzą, że ich praca nad odwołaniem złej władzy nie musi być skonsumowana przez kolejnego partyjnego nominanta. Żbikowski musi jeszcze tylko wykazać się polityczną zręcznością i umiejętnością budowania sojuszy, by swoją wizję miasta zrealizować w niejednorodnej Radzie Miejskiej Zabrza. To dla niego poważny egzamin, ale przed podobnym stoją jego koledzy i koleżanki z innych miast.
Przed nami fala lokalnych referendów?
Świadomość mieszkańców miast i ich sprzeciw wobec feudalnego traktowania instytucji samorządowych rośnie. Dali temu wyraz w konsultacjach społecznych ustawy PSL-u o dziedziczności władzy samorządowej – likwidacji dwukadencyjnego limitu sprawowania funkcji wójta, burmistrza i prezydenta miasta. Łącznie w konsultacjach wzięło udział 2779 osób, z czego aż 78,6% było przeciwko zniesieniu dwukadencyjności. To poważny sygnał nieposłuszeństwa obywateli względem udzielnych samorządowych książąt.
W coraz głębszy kryzys popada również rządząca Polską koalicja. Nieudana próba podważenia wyniku wyborów prezydenckich, kosztowne spory między organami władzy wykonawczej i poważne problemy w służbie zdrowia to kolejne koraliki żalu nanizane na naszyjnik obciążający rząd jako całość i Donalda Tuska jako jego personifikację. Ta sytuacja podkopuje samorządową pozycję partii politycznych. A te i tak od dłuższego czasu wskazywane są – nie bez podstaw faktycznych – jako źródło samorządowych patologii, kolesiostwa, selekcji negatywnej i tworzenia wielopiętrowych układów z biznesem.
W Zabrzu wygrała „Koalicja Anty-KO” i to jest najgorsza dziś informacja dla rządzących, ale przede wszystkim dla prezydentów miast z KO. Do momentu jak PiS nie wróci do władzy prezydenci miast z KO będą „zwierzyną łowną” Dokładnie jak pisaliśmy rok temu z @michal_kolanko
— Łukasz Pawłowski (@LukasPawlowski) August 24, 2025
Łukasz Pawłowski postawił tezę, że samorządowcy wspierani przez KO mogą stać się pierwszą, bo odwoływalną ofiarą tego kryzysu obozu władzy Donalda Tuska. W jego opinii staną się wręcz „zwierzyną łowną”. Procesy ogólnopolskie są oczywiście bardzo ważne, jednak nie wolno ich oderwać od lokalnych kontekstów. Prezydenci Częstochowy, Łodzi, Krakowa czy Wrocławia ciężko bowiem pracują na to, by ich powaga i zdolność do sprawowania funkcji mogła być skutecznie podważana.
Wiele wskazuje na to, że jesienią tego roku tworzy się w Polsce po raz pierwszy od wielu lat podatny grunt na nową wiosnę samorządowych wspólnot obywatelskich. Ta energia, której istnienie jest już obiektywnym faktem, może zostać skanalizowana by dokonać niezbędnych zmian albo sprzeniewierzona. Czy znajdzie swoje ujście w inicjatywach referendalnych? A czym innym jest referendum niż wyrazem obywatelskiego sprzeciwu?
Egzamin dojrzałości dla ruchów obywatelskich
Ruchy obywatelskie zdają dziś bowiem w Polsce egzamin dojrzałości. Większość z nich funkcjonuje na rynku 10 i więcej lat. To dość czasu, by zbudować struktury, wizję zmian i ideę łączącą mieszkańców. Chwila słabości władzy największych partii nie będzie trwała wiecznie. Liderzy ruchów obywatelskich muszą dziś wsłuchać się w słowa samego Donalda Tuska, który mówił, że władzę bierze się sobie samemu. Oczekiwanie, aż ktoś tę władzę im wręczy to naiwność i proszenie się o partyjne kłopoty dla własnego miasta.
Jak poradzą sobie z tym egzaminem obywatele? Pokażą najbliższe miesiące.
Autor tekstu: Piotr Uhle
Komunikat Komitetu Referendalnego SOS Wrocław
Zawiadomienie
Dnia 23 marca 2025 r. stwierdzono naruszenie ochrony danych osobowych polegające na zagubieniu przez wolontariusza kart zawierających dane osobowe. Zagubione karty obejmowały 11 podpisów z danymi osobowymi, takimi jak imię, nazwisko, PESEL , adres zamieszkania. Podpisy były zbierane w dn. 20.03.2025 r. w rejonie skrzyżowania Nowowiejskiej i Wyszyńskiego we Wrocławiu.
Do naruszenia doszło w trakcie transportu kart z podpisami przez wolontariusza. Pomimo podjętych działań, kart nie odnaleziono.
Kategorie danych, które uległy naruszeniu:
- Dane identyfikacyjne: imię, nazwisko, PESEL, adres zamieszkania
Zagubienie kart może prowadzić do nieuprawnionego dostępu do danych osobowych przez osoby trzecie, co stwarza ryzyko naruszenia prywatności osób, których dane dotyczą. Potencjalne konsekwencje obejmują możliwość wykorzystania danych do celów niezgodnych z prawem, takich jak kradzież tożsamości lub nieautoryzowany kontakt, a także brak możliwości realizowania swoich praw w zakresie danych osobowych (osoby, których dane dotyczą np. nie mogą skutecznie wnioskować o zaprzestanie przetwarzania ich danych osobowych).
Środki podjęte w celu zaradzenia naruszeniu:
- Natychmiastowe działania: Po stwierdzeniu naruszenia niezwłocznie poinformowano wolontariusza o konieczności zachowania szczególnej ostrożności w przyszłości. Podjęto próbę odnalezienia kart poprzez przeszukanie trasy, na której doszło do zagubienia.
- Działania zapobiegawcze: przypomniano wolontariuszom o konieczności bezzwłocznego dostarczania kart z podpisami do siedziby Komitetu. Powiadomiono osoby, których dane dotyczą poprzez wydanie publicznego komunikatu.
- Powiadomienie organu nadzorczego: zawiadomienie zostało skierowane do Prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych w terminie 72 godzin od stwierdzenia naruszenia, zgodnie z art. 33 ust. 1 RODO.
Zalecenia dla osób, których dane dotyczą.
W najbliższym czasie warto wzmocnić czujność, a wszelkie podejrzane działania zgłaszać na Policję, np.:
- jeżeli otrzymają Państwo od kogoś maila lub inną wiadomość zawierającą Państwa dane osobowe, gdy te dane nie były wcześniej udostępnione tej osobie,
- jeżeli po zmianie danych do logowania będą Państwo mieli problem z korzystaniem z bankowości elektronicznej, z tożsamości elektronicznej (mObywatel), z publicznych usług elektronicznych (np. Internetowe Konto Pacjenta, ZUS PUE itp.) itp.
Kontakt w sprawie naruszenia:
W razie pytań lub potrzeby uzyskania dodatkowych informacji prosimy o kontakt z administratorem danych pod adresem
Komitet Referendalny SOS Wrocław
Karola Miarki 6-10 lok. 12
50-306 Wrocław
komitetreferendalny@soswroclaw.pl
Rewitalizacja TERAZ! Wrocławianie zasługują na rzetelny program rewitalizacji
Przywrócenia prac nad Gminnym Programem Rewitalizacji domagają się aktywiści i aktywistki SOS Wrocław oraz mieszkańcy Wrocławia. Grażyna Wilk, radna osiedlowa z Ołbina rozpoczęła zbiórkę pod petycją „Rewitalizacja TERAZ”, w której zwraca uwagę na niedokończoną przez prezydenta miasta oraz radnych robotę na specjalnie zwołanej konferencji prasowej na jednym z ołbińskich podwórek.
Kliknij tutaj >> Podpisz petycję <<
Wrocław nadal bez programu rewitalizacji
- Wrocław nadal nie ma programu rewitalizacji – mówi Grażyna Wilk. - Rada miasta przystąpiła do jego sporządzenia w 2021 roku i nic. Prezydent przez 4 lata nic nie zrobił. Kleczków Nadodrze, Ołbin, Plac Grunwaldzki, Przedmieście Świdnickie, Trójkąt, Księże i Brochów wszędzie tam urzędnicy stwierdzili, że potrzebne są intensywne i skoordynowane działania. Mimo to programu brak, a problemy wskazane sześć lat temu nadal są aktualne. A niektóre się pogłębiają.
Symbole Wrocławia: Życie jak w świecie według Kiepskich a zamiast krasnala - szczur
Aktywistka opisała najważniejsze problemy, które samo miasto zdiagnozowało na terenie ośmiu wspomnianych osiedli. – Chodzi o zjawiska społeczne takie jak bezrobocie, przestępczość czy niski poziom uczestnictwa mieszkańców w życiu publicznym i zjawiska techniczne takie jak zły stan techniczny budynków, a w niektórych, tak to nie żart, brak łazienek i toalet – informowała Grażyna Wilk.
Jednak to nie koniec miejskich problemów w oczach aktywistki. - Konieczne jest uporządkowanie miejsc gromadzenia odpadów i zabezpieczenie ich utrzymania w czystości. A jaki jest symbol Wrocławia? Krasnal? Nie. Na osiedlach zdegradowanych tym symbolem są szczury – zwróciła uwagę radna z Ołbina. - Wrocław musi zwiększyć intensywność oraz innowacyjność działań deratyzacyjnych. W przeciwnym razie niebawem na pamiątkowych breloczkach krasnala zastąpi szczur – dodała Wilk.
Rewitalizacja: chcemy kompleksowej a nie wyspowej. Dla wszystkich, nie tylko dla swoich
Aktywiście mają świadomość, że w mieście jakiś czas temu w końcu coś się ruszyło, jeżeli chodzi o środki na remonty. Jednak w ich opinii nikt nie próbuje do sprawy podejść kompleksowo. - Dziś rewitalizacja prowadzona jest głównie w charakterze technicznym. My to nazywamy rewitalizacją wyspową. Zapomina się o tym, że cały ten proces ma mieć charakter nie czysto techniczny, ale również społeczny i prowadzić do określonej zmiany w życiu społeczności lokalnych – mówił Piotr Uhle, radny Wrocławia.
Samorządowiec zwrócił również uwagę na konieczność stosowania obiektywnych metod w rozdzielaniu środków. – Chcemy by mieszkańcy wiedzieli, gdzie spodziewać się inwestycji na podstawie obiektywnych przesłanek, a nie na podstawie tego, że ktoś jest lepiej dogadany z miastem. Do tego potrzebne są obiektywne programy – zaznaczył Uhle i dodał, że przeciętnie na każde zdegradowane osiedle Wrocław powinien przeznaczać 20 mln zł rocznie przez 5 lat, by osiągnąć realną zmianę.
Świadkowie historii: na osiedlu zmieniają się niektóre elewacje, zmienia się charakter osiedla a w podwórkach nadal brud
W spotkaniu udział wzięli Piotr Wilczyński i Dariusz Hajduk, aktywiści SOS Wrocław. Wilczyński: - jako świadkowie historii pojawiamy się tutaj, mianowicie poznałem Darka ponad 35 lat temu na ulicy Klary Zetkin. Mieliśmy pierwszą, wspólną stację. Teraz ta ulica nazywa się Daszyńskiego. To były czasy, kiedy w Śląsku Wrocław grał Darek Zelik, Jarek Zyskowski, Paweł Wójcik, Adam Wójcik świętej pamięci i Maciek Zieliński, to byli juniorzy. A tutaj po dzielnicy w piwiarniach grasował nasz quasimodo wrocławski, Jaś Pawie Oczko. To były jego dzielnice – mówił Wilczyński.
Wilczyński nie zostawił suchej nitki na polityce przestrzennej miasta na osiedlach śródmiejskich. - Niewiele się zmieniło, oprócz tego, że w miejscach, gdzie były dziury między budynkami, pojawiły się plomby, pojawiły się też plomby w miejscach, które były dostępne dla wszystkich. Na Żeromskiego dawne Kino Polonia zostało zabudowane olbrzymią plombą, która bardzo mocno wniknęła tutaj w podwórko, zmieniając jego charakter – dodał aktywista.
Jego obserwacje uzupełnił Dariusz Hajduk, dziś radny osiedla Kuźniki, ale przez długie lata mieszkaniec Śródmieścia. - Wydaje się nam, że brakuje tutaj gospodarza, tak jak gospodarza, który przeszedłby się tymi podwórkami, popatrzył, co jest potrzebne ludziom i znalazł rozwiązania, które tak naprawdę są proste. Zwróćmy uwagę, jak wygląda tutaj teren, jak wyglądają dojazdy do tych ulic – dodaje. Po czym skupia się na infrastrukturze: - Dlaczego ulica Nowowiejska do dzisiaj nie jest wyremontowana? Dlaczego chowamy się za fasadami, za pięknymi budynkami biurowymi, galeriami handlowymi, dlaczego fasadowość Wrocławia jest tak mocna, przy tak trudnym problemie życia nas wszystkich, przecież my się tu wychowaliśmy.
Łódź, Gdańsk i Bydgoszcz mogą. Dlaczego nie Wrocław?
Podobne programy jak postulowany przez aktywistów ma szereg miast w Polsce. Co dzięki nim można osiągnąć? - Inspiracja przykładami innych miast i tutaj jako ten przykład stawiamy EC1, który jest realizowany w Łodzi. Gdy już zajmiemy się bezpieczeństwem, pracą, remontami i porządkiem, zadajmy sobie pytanie co dalej. Potrzebne są tereny zielone, tereny rekreacyjne, miejsca spotkań i kultury. To właśnie w tych miejscach budują się relacje. Zresztą tutaj właśnie ten przykład mamy namacalny, tutaj u naszych kolegów. Dzięki temu są wzmacniane więzi społeczne i tożsamość lokalna – mówił Damian Daszkowski, wiceprzewodniczący SOS Wrocław. - Konieczne jest rozwój lokalnych ośrodków integracji społecznej. Utworzenie filii instytucji kultury na obszarach objętych Gminnym Programem Rewitalizacyjnym, a także relokacja wybranych komórek organizacyjnych, takich jak urząd miasta oraz spółek miejskich na tereny osiedli zdegradowanych – dodał aktywista
Jak program rewitalizacji pomoże zachować lokalną przedsiębiorczość i dawne zawody?
- Jest też wiele takich miejsc, które łezka w okół się kręci, kiedy przechodzę koło nieistniejącego warzywniaka, nieistniejącego rusznikarza czy pani, która prowadziła swój mały biznes krawiecki. Niestety jest tak, że wszystkie te małe biznesy upadają, bo nie funkcjonuje prawo pierwokupu – mówił Dariusz Hajduk, zaznaczając, że takie możliwości może nadawać program rewitalizacji.
Ten głos rozwinął Damian Daszkowski - Chcemy oddziaływać tutaj na wsparcie lokalnych biznesów, czyli narzędzia ustawowe: prawo pierwokupu, miejscowy plan rewitalizacji, zwolnienia podatkowe, uproszczenie administracyjne, których obecnie dość mocno w tych osiedlach właśnie brakuje. Co z lokalnym biznesem? Liczne galerie handlowe w centrum, brak dbałości miasta o infrastrukturę osiedli zdegradowanych powodują zamieranie lokalnej przedsiębiorczości i aktywności gospodarczej. Osiedla te często mają niewielką liczba punktów handlowych i gastronomicznych. Jedyne co się obecnie rozwija na tego rodzaju osiedlach to są Żabki. Uchwalenie Gminnego Programu Rewitalizacji pozwoli uruchomić szereg narzędzi niedostępnych poza procedurą ustawową. To jest wprowadzenie szczególnych regulacji np. zwolnień z podatków lokalnych, uproszczenie procedur administracyjnych czy preferencji w dostępie do środków publicznych dla projektów na obszarze podjętym rewitalizacji.
Piotr Uhle: Konkretny plan i budżet
Kończąc konferencję prasową, radny miejski Piotr Uhle podsumował: „Zadań i spraw jest bardzo, bardzo dużo, bo Gminny Program Rewitalizacji powinien być duży i kompleksowy”. Zwrócił uwagę, że czas gra na naszą niekorzyść. “Potrzebujemy jak najszybciej uchwalić Gminny Program Rewitalizacji z budżetem, i to jest nasza propozycja, 20 mln zł na każde rewitalizowane osiedle. Co roku, przez 5 lat. Po takiej interwencji jesteśmy w stanie przeprowadzić daleko idącą i realną zmianę, która będzie miała charakter kompleksowy,” zaproponował Piotr Uhle.
Zasygnalizował, że ostateczne rozwiązania powinny powstać w procesie partycypacyjnym z udziałem mieszkańców. “My dzisiaj dajemy katalog i propozycje, a nie konkretne rozwiązania, bo to mieszkańcy muszą o tym postanowić w procesie bardzo deliberatywnym, w procesie bardzo partycypacyjnym.”
Obywatele przeciw patodeweloperom – mieszkańcy złożyli projekt uchwały
Wrocław, 4 sierpnia 2025 r. – Mieszkańcy Wrocławia, zrzeszeni w ramach obywatelskiej inicjatywy „Wrocław przeciw patodeweloperom”, złożyli projekt uchwały, który ma szansę zmienić podejście do miejskich inwestycji mieszkaniowych. Poparty około 1500 podpisami projekt, przygotowany przez SOS Wrocław, zakłada wprowadzenie sprawiedliwych zasad współpracy z deweloperami oraz europejskich standardów w planowaniu urbanistycznym. Inicjatywa jest odpowiedzią na rosnące problemy związane z niedostateczną infrastrukturą na nowych osiedlach i nierównym podziałem zysków z inwestycji.
Cele projektu uchwały
Projekt uchwały wprowadza konkretne rozwiązania, które mają zapewnić zrównoważony rozwój miasta:
- Połowa zysku deweloperów dla mieszkańców: Prezydent Wrocławia ma prowadzić rozmowy, aby wartość inwestycji towarzyszących, takich jak drogi, szkoły czy parki, wynosiła co najmniej 50% wzrostu wartości działek pod inwestycje realizowane w trybie specustawy.
- Jawność zamiast pokątnego lobbyingu: Wprowadzenie publicznego rejestru wniosków, uzgodnień i rozmów dotyczących inwestycji.
- Konsultacje społeczne: Obowiązek informowania mieszkańców o planowanych inwestycjach i przeprowadzania konsultacji przed decyzjami Rady Miejskiej.
- Priorytet dla infrastruktury: Równoległa realizacja infrastruktury publicznej, takiej jak transport czy tereny zielone, wraz z projektami mieszkaniowymi.
Piotr Uhle: Miliardy dla miasta
Piotr Uhle, inicjator akcji, podkreśla, że uchwała może przynieść Wrocławiowi od 4 do 5 miliardów złotych. Środki te, zamiast trafiać wyłącznie do deweloperów, mogłyby zostać przeznaczone na rozwój infrastruktury i poprawę jakości życia mieszkańców. Uhle wskazuje, że projekt jest testem dla władz miasta – pokaże, czy priorytetem dla radnych i prezydenta jest dobro mieszkańców, czy interesy inwestorów.
Damian Daszkowski: europejskie standardy
Damian Daszkowski z SOS Wrocław zwraca uwagę, że proponowane rozwiązania czerpią inspirację z krajów takich jak Holandia czy Szwecja. W tych państwach opłaty związane ze wzrostem wartości działek są przeznaczane na potrzeby lokalnych społeczności, co pozwala na zrównoważony rozwój miast. Daszkowski podkreśla, że takie podejście może być wzorem dla Wrocławia, który boryka się z problemami wynikającymi z chaotycznej zabudowy.
Krystian Adamski: Problemy osiedli
Krystian Adamski wskazuje na trudności, z jakimi zmagają się mieszkańcy osiedli takich jak Jagodno, gdzie brak odpowiedniej infrastruktury, np. dróg czy szkół, utrudnia codzienne życie. Podkreśla, że uchwała ma na celu zapewnienie optymalnego rozwoju miasta, w którym nowe inwestycje będą szły w parze z rozbudową niezbędnej infrastruktury.
Dariusz Hajduk: Stop mikroapartamentom
Dariusz Hajduk krytykuje inwestycje nastawione wyłącznie na zysk, takie jak mikroapartamenty, które nie uwzględniają potrzeb mieszkańców. Zwraca uwagę, że zyski wynikające z decyzji administracyjnych, takich jak zmiana przeznaczenia działek, powinny być sprawiedliwie dzielone między deweloperów a miasto, aby wspierać rozwój infrastruktury publicznej.
Marek Zalewski: Pierwsze sukcesy
Marek Zalewski podkreśla, że inicjatywa SOS Wrocław już przynosi efekty. Przykładem jest sprawa garaży przy ul. Białowieskiej, gdzie po interwencji SOS Wrocław magistrat wycofał się z kontrowersyjnej decyzji. Zalewski zachęca mieszkańców do dalszego zaangażowania, wskazując, że wspólne działania mogą realnie wpływać na decyzje władz.
Maja Kraszewska: Głos mieszkańców
Maja Kraszewska podkreśla znaczenie zaangażowania mieszkańców w proces decyzyjny. Jak zaznacza, projekt uchwały powstał dzięki szerokim konsultacjom z wrocławianami, którzy jasno wyrazili potrzebę większej przejrzystości i wpływu na decyzje dotyczące ich miasta. Kraszewska apeluje o dalsze wsparcie mieszkańców, aby uchwała stała się realnym narzędziem zmiany.
Zaangażowanie mieszkańców
SOS Wrocław zorganizowało 29 spotkań na osiedlach, które przyciągnęły tysiące wrocławian. Rozmowy dotyczyły przyszłości miasta i problemów związanych z niekontrolowaną zabudową. Inicjatywa zyskała szerokie poparcie, co pokazuje, że mieszkańcy chcą mieć realny wpływ na rozwój swojego miasta.
Podsumowanie
Projekt uchwały „Wrocław przeciw patodeweloperom” to odpowiedź mieszkańców na chaos urbanistyczny i brak odpowiedniej infrastruktury na nowych osiedlach. Proponowane rozwiązania, inspirowane europejskimi standardami, mają szansę wprowadzić sprawiedliwy podział zysków z inwestycji oraz poprawić jakość życia w mieście. Uchwała, poparta przez około 1500 mieszkańców, czeka na weryfikację formalną i może trafić na sesję Rady Miejskiej już we wrześniu. SOS Wrocław zapowiada dalsze działania i zachęca do śledzenia postępów. Inicjatywa jest wyraźnym sygnałem, że wrocławianie oczekują odpowiedzialnego podejścia do rozwoju miasta, w którym priorytetem będzie dobro wspólne.
Śledź nasze działania:
>>> Facebook <<<
>>> Instagram <<<
>>> X <<<
>>> YouTube <<<
Referendum we Wrocławiu: Czas na głos mieszkańców?
Konfederacja popiera pomysł referendum w sprawie odwołania prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka – to sygnał, że dyskusja o przyszłości miasta nabiera tempa. Radny Piotr Uhle w rozmowie z telewizją Echo24 wskazuje na narastające problemy: od tsunami Lex Developer, przez chaos w gospodarce odpadami, po kontrowersje wokół prywatyzacji Śląska Wrocław. Czy mieszkańcy odzyskają wpływ na swoje miasto? Kluczowe będzie szerokie poparcie różnych środowisk.
Wrocław, stolica Dolnego Śląska, od lat zmaga się z wyzwaniami, które wpływają na jakość życia mieszkańców. W ostatnich miesiącach debata o zarządzaniu miastem przybiera na sile, a idea referendum w sprawie odwołania prezydenta Jacka Sutryka wraca z nową energią. W rozmowie z Dariuszem Wieczorkowskim w telewizji Echo24 radny Piotr Uhle z klubu Naprawmy Przyszłość podkreślił, że referendum to szansa na przywrócenie mieszkańcom realnego wpływu na miasto. Choć poparcie Konfederacji, zapowiedziane przez posła Krzysztofa Tuduja, jest istotnym krokiem, Uhle zaznacza, że sukces zależy od zaangażowania różnych środowisk, które łączy troska o uczciwość i przejrzystość w zarządzaniu Wrocławiem.
Konfederacja popiera referendum, ale potrzeba szerszego konsensusu
W rozmowie z Echo24 poseł Krzysztof Tuduj ogłosił, że Konfederacja popiera ideę referendum w sprawie odwołania prezydenta Sutryka. Jeśli we wrześniu uda się osiągnąć porozumienie między różnymi siłami politycznymi i społecznymi, zbiórka podpisów mogłaby rozpocząć się już w październiku. Radny Piotr Uhle, komentując tę deklarację, podkreślił, że poparcie dużej siły politycznej to ważny sygnał, ale samo w sobie nie wystarczy. „Liczę na głosy wszystkich środowisk, które odwołują się do wartości takich jak uczciwość, walka z układami i troska o to, by miasto nie zostało zdominowane przez interesy deweloperów” – stwierdził Uhle.
Poprzednia próba organizacji referendum na początku roku zakończyła się niepowodzeniem, co pokazuje, że deklaracje to za mało – potrzebne są realne działania i szeroka koalicja. Uhle apeluje o refleksję do wszystkich, którym zależy na dobru Wrocławia. „Referendum to narzędzie, które pozwala mieszkańcom odzyskać głos w sprawach miasta. Musimy działać razem, by tym razem się udało” – przekonywał radny. Kluczowe będzie zaangażowanie nie tylko polityków, ale także organizacji społecznych i samych mieszkańców, którzy odczuwają skutki złego zarządzania miastem.
Tsunami Lex Developer zalewa Wrocław
Jednym z głównych problemów, na które wskazuje radny Uhle, jest tzw. „tsunami Lex Developer”. Chodzi o specustawę mieszkaniową, która umożliwia deweloperom realizację inwestycji z pominięciem miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego. Jak zauważył Uhle, we Wrocławiu procedowanych jest obecnie około 30 wniosków w ramach Lex Developer, z których niektóre budzą poważne kontrowersje. „Ostrzegaliśmy przed tym zjawiskiem już na początku roku, a teraz widzimy jego skutki” – mówił radny w Echo24.
Masowe inwestycje deweloperskie, często realizowane wbrew interesom mieszkańców, prowadzą do chaosu urbanistycznego, braku infrastruktury towarzyszącej i utraty zielonych terenów. Uhle podkreśla, że Wrocław potrzebuje zrównoważonego rozwoju, a nie niekontrolowanej ekspansji deweloperów. „Miasto nie może być oddane w ręce tych, którzy stawiają zysk ponad jakość życia” – stwierdził. Problem Lex Developer to jeden z argumentów za referendum, które mogłoby zmobilizować mieszkańców do wyrażenia sprzeciwu wobec obecnej polityki urbanistycznej.
Chaos w gospodarce odpadami: 36 milionów z inwestycji na śmieci
Kolejnym palącym problemem jest fatalna sytuacja w gospodarce odpadami. Jak wskazał Uhle, miasto musiało przesunąć aż 36 milionów złotych z puli przeznaczonej na inwestycje, by pokryć koszty zagospodarowania odpadów. Przyczyną były opóźnione przetargi i brak obowiązujących umów z wykonawcami, co zmusiło władze do działania w trybie „z wolnej ręki”. „Ostrzegaliśmy, że tak będzie, jeśli nie podejmiemy działań na czas. Teraz płacimy za to wysoką cenę” – tłumaczył radny.
Te środki mogły zostać przeznaczone na nowe drogi, remonty szkół czy rozwój komunikacji miejskiej. Zamiast tego, mieszkańcy Wrocławia borykają się z rosnącymi kosztami wywozu śmieci i chaosem organizacyjnym. Problem ten pokazuje, jak decyzje władz miasta wpływają na codzienne życie wrocławian. Referendum mogłoby stać się platformą do dyskusji o lepszym zarządzaniu zasobami miasta i priorytetach, które służą mieszkańcom, a nie doraźnym rozwiązaniom.
Kontrowersje wokół prywatyzacji Śląska Wrocław
Radny Uhle zwrócił również uwagę na niejasności związane z prywatyzacją klubu piłkarskiego Śląsk Wrocław. Jak zauważył, niektóre oferty w tym procesie budzą podejrzenia o „polityczne naznaczenie”. „Sprawa prywatyzacji Śląska każe się zastanowić, czy wszystko odbywa się w sposób przejrzysty” – mówił w Echo24. Choć szczegóły wciąż czekają na pełne ujawnienie, już teraz pojawiają się pytania o to, czy decyzje podejmowane przez miasto służą interesom publicznym, czy raczej wąskim grupom wpływu.
Śląsk Wrocław to nie tylko klub sportowy, ale także ważny element tożsamości miasta. Kontrowersje wokół jego prywatyzacji wzmacniają poczucie, że Wrocław potrzebuje transparentnego zarządzania, w którym kluczowe decyzje są podejmowane z myślą o mieszkańcach. Uhle podkreśla, że referendum mogłoby być okazją do wyrażenia sprzeciwu wobec „dziwnych układów” i domagania się uczciwości w zarządzaniu miastem.
Czas na mieszkańców – dlaczego referendum jest ważne?
Idea referendum, o której mówi radny Uhle, to nie tylko kwestia odwołania prezydenta Sutryka, ale przede wszystkim szansa na przywrócenie mieszkańcom wpływu na przyszłość Wrocławia. „Jacek Sutryk to zły prezydent” – stwierdził Uhle, wskazując na narastające problemy, które dotykają miasto. Od chaosu urbanistycznego, przez niegospodarność, po brak przejrzystości w kluczowych decyzjach – wrocławianie coraz częściej odczuwają skutki tych zaniedbań.
Aby referendum mogło się udać, potrzebna jest jednak szeroka koalicja. Poparcie Konfederacji to dopiero początek – kluczowe będzie zaangażowanie innych środowisk politycznych, organizacji społecznych i samych mieszkańców. Jak zauważył Uhle, poprzednia próba referendum pokazała, że deklaracje to za mało – potrzebne są konkretne działania i mobilizacja. „Wszyscy, którzy mają świadomość problemów Wrocławia, powinni się zastanowić, czy to nie jest właściwy moment” – apelował radny.
Referendum to nie tylko narzędzie polityczne, ale także sposób na włączenie mieszkańców w proces decyzyjny. Wrocław zasługuje na transparentne zarządzanie, zrównoważony rozwój i priorytety, które odpowiadają potrzebom wrocławian. Czy mieszkańcy wykorzystają tę szansę? To zależy od nas wszystkich. Jeżeli kiedyś jest czas, by mieszkańcy Wrocławia wzięli sprawy w swoje ręce, to teraz! Dołącz do SOS Wrocław lub po prostu przyjdź na jedno z naszych spotkań osiedlowych i pokaż, że los miasta nie jest Ci obojętny. Razem możemy zatrzymać chaos urbanistyczny, niegospodarność i brak transparentności. Wspólnie możemy zmienić nasze osiedla i całe miasto. Bo Wrocław zasługuje na lepsze zarządzanie – działaj, by Twój głos został usłyszany!
Nie dla zniesienia dwukadencyjności! Chrońmy demokrację lokalną.
Zniesienie dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast to krok wstecz dla samorządności i demokracji lokalnej. Ograniczenie liczby kadencji chroni przed tworzeniem się lokalnych układów, sprzyja przejrzystości i świeżości w zarządzaniu gminami oraz pozwala na większy udział obywateli w życiu publicznym.
Pozbawienie tej zasady to zagrożenie dla pluralizmu i uczciwej konkurencji w wyborach. Mówimy stanowcze NIE!
👉 Wyraź swój sprzeciw w konsultacjach. Wystarczy zalogować się przez profil zaufany i poświęcić 4 minuty dla Wrocławia.
My to zrobiliśmy w dwóch wersjach:
- wersja podstawowa:
- wersja dla ambitnych:
Pyt 5
Projekt uchwały niesie za sobą poważne zagrożenia dla demokratycznego charakteru ustroju samorządowego, ponieważ:
1. Może negatywnie wpłynąć na utrwalanie się patologicznych relacji między władzą wykonawczą a grupami interesu zależnymi od decyzji administracyjnych podejmowanych przez jednostki samorządu terytorialnego
2. Może doprowadzić do zmniejszenia legitymacji demokratycznej sejmików województw oraz rad powiatów, w sytuacji w której kandydaci na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast mogliby kandydować jednocześnie do wspomnianych wcześniej ciał. Niesie to za sobą zagrożenie sytuacją, w której znaczna część wybranych do sejmiku bądź rady powiatu nie obejmie mandatu w organie kolegialnym, ponieważ zostanie wybrana na wójta, burmistrza bądź prezydenta miasta. Skład zaś sejmiku bądź rady powiatu po wyborach nie będzie odzwierciedlał tego, który najliczniej został przez mieszkańców wybrany.
3. Wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast powinni wybrać samorząd, na rzecz którego pracy chcą się poświęcić. Obecne brzmienie ustawy nie zakazuje zasiadania na fotelu szefa jednostki samorządu terytorialnego trzeci raz w ogóle, tylko po raz trzeci z rzędu. Popularni i cieszący się zaufaniem wójtowie, burmistrzowie czy prezydenci miast nie powinni mieć problemu z ubieganiem się o powrót na funkcję po pięcioletniej przerwie i pracy na przykład w radzie gminy. Jeżeli zakładalibyśmy inaczej - czy nie potwierdzałoby to intencji ustawodawcy wprowadzającego limit dwóch kadencji z rzędu? Jeżeli urzędujący wójt, burmistrz czy prezydent miasta mają przewagę w procesie demokratycznym - czy dla dobra demokracji nie jest warte jej ograniczenie celem zrównania szans?
Pyt 6 - nie
Pyt 7
1. Konstytucyjna zasada równości i wolności wyborów jest już realizowana - ograniczenie do dwóch kadencji z rzędu dotyczy w równy sposób wszystkich obywateli. Nie ma w tym zakresie żadnej dyskryminacji. Co więcej limit kadencji jest wprost stosowany przez Konstytucję RP dla głowy państwa a kompetencje co do ustroju wyborczego są przedmiotem regulacji na poziomie ustawowym, co pozwala do stosowania zasady analogii.
2. Możliwość kontynuacji polityk lokalnych w gminach winna być gwarantowana na poziomie strategii i dokumentów a nie być gwarantowana przez konkretną osobę. Wspomniane uzasadnienie wskazuje na patologie władzy (brak strategicznej ciągłości w realizacji kluczowych polityk gminnych) i zamiast im przeciwdziałać - wzmacnia ich przyczynę (personalizacja interesów gminy z interesami konkretnego wójta, burmistrza, prezydenta).
3. Mobilizacja społeczności obywatelskiej odbywa się nie poprzez konserwowanie zastanych układów a przez wspieranie konkurencyjności rynku wyborczego w samorządach lokalnych.
Pyt 8
Przedłużenie rządów jednego wójta, burmistrza czy prezydenta miasta może nieść za sobą konsekwencje w postaci naruszeń konkurencyjności w zamówieniach publicznych co jest samo w sobie patologią.
Pyt 9 - brak odpowiedzi
Pyt 10
Uzasadnienie wskazuje, że wprowadzenie ustawy oznacza przywrócenie pełni biernego prawa wyborczego wszystkim obywatelom. W rzeczywistości obecny stan prawny nie dyskryminuje żadnej z grupy obywateli w posługiwaniu się biernym prawem wyborczym na równych zasadach. Co więcej - wprowadzone zmiany zostały poprzedzone należytym okresem przejściowym, który gwarantował wszystkim posiadającym bezpośredni interes prawny zachowanie braw nabytych.
Pyt 11
Zmniejszenie legitymizacji demokratycznej sejmików i rad powiatów ze względu na wprowadzający w błąd i nielogiczny z punktu widzenia służby publicznej zapis dozwalający na praktykę startu na wójta, burmistrza bądź prezydenta miast jednocześnie ze startem do rady powiatu bądź sejmiku województwa.
Zapis ten może powodować, że kandydaci z najwyższymi wynikami w wyborach do rad powiatów czy sejmików w ogóle nie obejmą mandatu, bo ich głównym obszarem startu było inne stanowisko - objęcie funkcji wójta, burmistrza bądź prezydenta miasta. Kandydaci obejmujący zwalniany mandat posiadają wówczas mniejszy mandat społeczny i ponoszą mniejszą odpowiedzialność polityczną, gdyż w kolejnych wyborach o ich wyborze nie będą w dominujący sposób decydowały ich decyzje w trakcie prac organu, którego są członkiem. Zamiast tego decydować będzie, czy wyposażeni w niedemokratyczną przewagę w procesie wyborczym wójtowie, burmistrzowie i prezydenci miast osiągną znów wysoki wynik i znów nie obejmą mandatu. To pogłębia proces delegitymizacji demokratycznej i tak niewystarczająco zakorzenionych społecznie, rozumianych i kontrolowanych przez opinię publiczną ciał samorządowych, jakimi jest rada powiatu i sejmik województwa.
12 Brak odpowiedzi
Obywatele przeciw patodeweloperom: oddajcie 50% zysku społecznościom lokalnym
Połowy zysku na gruncie domagają się od deweloperów społecznicy i radni osiedlowi z terenu całego miasta. Ich zdaniem to nawet 5 mld zł, za które może wzmocnić budżet Wrocławia i rozwiązać wiele lokalnych problemów. SOS Wrocław zaczyna zbiórkę podpisów pod obywatelską inicjatywą uchwałodawczą regulującą te kwestie pod nazwą „Wrocław przeciw patodeweloperom”.
We Wrocławiu odbyła się konferencja prasowa zorganizowana przez SOS Wrocław, podczas której przedstawiciele rad osiedli, radni miejscy oraz aktywiści miejscy zaapelowali o wprowadzenie systemowych zmian w procesie inwestycyjnym związanym z ustawą Lex Developer. Spotkanie, które miało miejsce na wrocławskim Rynku, było odpowiedzią na narastające problemy związane z intensywną zabudową miasta, brakiem transparentności w planowaniu inwestycji oraz niewystarczającym uwzględnianiem interesów lokalnych społeczności. Uczestnicy konferencji przedstawili konkretne propozycje, które mają na celu ochronę mieszkańców przed chaotyczną urbanizacją oraz zapewnienie, że zyski płynące z inwestycji będą sprawiedliwie dzielone między deweloperów a miasto.
Uhle: dość ograbiania mieszkańców z ich pieniędzy
Radny miejski Piotr Uhle, otwierając konferencję, przypomniał o ostrzeżeniach, które SOS Wrocław formułowało cztery miesiące wcześniej w tym samym miejscu. „Niemal cztery miesiące temu ostrzegaliśmy o nadchodzącej fali, tsunami wniosków w trybie Lex Developer. Zwracaliśmy uwagę, że zobowiązania i obciążenia dla społeczności lokalnych, które z tego wynikają, mogą być znaczne” – powiedział Uhle. Podkreślił, że obecna sytuacja potwierdza wcześniejsze obawy: „Oczekiwania deweloperów, jeśli chodzi o intensywność zabudowy w miejscach do tego nieprzygotowanych, są ogromne”. Radny zwrócił uwagę na ogromne zyski, jakie przynoszą decyzje administracyjne zmieniające przeznaczenie działek. „Zmienia się przeznaczenie działek w taki sposób, że zwiększają swoją wartość nawet 10-12, a w niektórych przypadkach nawet ponad 20-krotnie. Działki warte 10 milionów złotych po przekształceniu mogą być warte 110-120, a nawet ponad 200 milionów złotych” – wyjaśnił.
Uhle wskazał również na ryzyko spekulacji na rynku nieruchomości: „Nie wszystkie firmy zajmują się przygotowaniem działki pod inwestycje mieszkaniowe. Są już dogadane z inwestorami, którzy te działki kupią, czyli mamy do czynienia z spekulacją, z ograbianiem mieszkańców z wartości dodanej, wypracowanej przez pokolenia”. Radny zaproponował, aby 50% wzrostu wartości działek było przeznaczane na inwestycje publiczne, takie jak drogi, ścieżki rowerowe, parki czy edukacja. „Te pieniądze leżą na ulicy, wystarczy je dobrze wynegocjować, dbając o interes mieszkańców” – podkreślił.
Magdalena Gajewska: Mieszkańcy zasługują na transparentność
Przewodnicząca Rady Osiedla Sołtysowice, Magdalena Gajewska, zwróciła uwagę na brak przejrzystości w procesie inwestycyjnym. „Coraz częściej dowiadujemy się o planach inwestycyjnych nie z oficjalnych źródeł, ale z nieoficjalnych kanałów. Zamiast jasnych procedur mamy domysły i chaos informacyjny” – mówiła. Gajewska krytykowała praktyki związane z Lex Developer, które pozwalają omijać plany miejscowe i dialog społeczny: „Procedury, które powinny chronić interes mieszkańców, bywają ignorowane lub traktowane jako formalność”. Podkreśliła, że mieszkańcy często dowiadują się o inwestycjach zbyt późno, by mieć realny wpływ na ich kształt. „Nie sprzeciwiamy się rozwojowi miasta, wręcz przeciwnie. Chcemy, by był mądry, odpowiedzialny, oparty na dialogu z mieszkańcami. Apelujemy, aby procesy inwestycyjne były w pełni transparentne, a konsultacje społeczne realne” – dodała.
Damian Daszkowski: wprowadźmy standardy skandynawskie
Wiceprezes SOS Wrocław, Damian Daszkowski, odniósł się do nierównowagi w podziale zysków między deweloperami a mieszkańcami. „Od pionierskich czasów procedury apelowaliśmy, aby zysk deweloperów był dzielony na rzecz mieszkańców” – powiedział. Porównał sytuację we Wrocławiu do standardów zachodnich: „W krajach skandynawskich deweloperzy są zobligowani przekazać od 75 do 85% zysków na inwestycje towarzyszące. W Polsce średnio przeznaczają 5%, co jest karygodne”. Daszkowski apelował o zrównoważony rozwój i transparentność: „Mieszkańcy zamiast 50% wzrostu wartości nieruchomości otrzymują kilka procent, bo resztę inkasują deweloperzy. Czas najwyższy to uporządkować”.
Marek Zalewski: Nie wrzucamy wszystkich deweloperów do jednego worka
Przewodniczący Rady Osiedla Biskupin – Sępolno – Bartoszowice – Dąbie, Marek Zalewski, podkreślił skalę problemu związanego z Lex Developer. „W tej chwili mamy złożonych około 30 wniosków w ramach ustawy Lex Developer, a kolejne są składane” – poinformował. Zwrócił uwagę, że ustawa miała ułatwiać budownictwo mieszkaniowe w odpowiednich miejscach, ale w praktyce prowadzi do nadmiernego dogęszczania działek. „Mówimy o zakładach pracy, na które pracowały pokolenia Wrocławia, jak Hutmen, Pollena czy FAT” – zauważył. Zalewski zaproponował, by 50% wzrostu wartości działek było przeznaczane na inwestycje publiczne, co pozwoliłoby uniknąć problemów takich jak korki, brak placów zabaw czy zatłoczone szkoły. „Nie wrzucamy wszystkich deweloperów do jednego worka. Są tacy, którzy postępują uczciwie, ale jest grupa, która próbuje maksymalizować zyski, nie partycypując w kosztach” – podkreślił.
Dariusz Hajduk: Powołujemy społeczny komitet przeciw patodeweloperom
Radny osiedla Kuźniki, Dariusz Hajduk, poinformował, że powołany został społeczny komitet „Wrocław przeciw patodeweloperom”. „Jego zadaniem będzie przeprowadzenie obywatelskiej inicjatywy uchwałodawczej wyznaczającej kierunki dla prezydenta miasta” – wyjaśnił. Komitet postuluje m.in. podział zysków między mieszkańców a deweloperów na poziomie 50:50, wpisywanie inwestycji w lokalny ład urbanistyczny oraz pełną transparentność konsultacji społecznych. „Wszystkie rozpoczęte procedury powinny być dostępne w publicznym rejestrze, a prezydent powinien przeprowadzać obligatoryjne konsultacje miejskie” – dodał Hajduk.
- „Postulat Komitetu Społecznego „Wrocław przeciw patodeweloperom” ustanawia jasne zasady gry – wzbogaciłeś się decyzją administracyjną o miliony złotych bez wbicia łopaty w ziemię? – więc podziel się tymi środkami z mieszkańcami.
Zasada 50% partycypacji mieszkańców umożliwi inwestycje transportowe, edukacyjne, dla zieleni. Niech z tego powstaną nowe mosty, osie inkubacji, szkoły, drogi. Wystarczy zmiana myślenia i staje się to bardzo proste. To nowa nadzieja dla miasta Wrocławia. Potężny zastrzyk dla miejskiego budżetu.
Wrocław w wyniku wprowadzenia zasady 50/50 mógłby poważnie myśleć o budowie tysięcy mieszkań komunalnych, które po zmianach prawa mogłyby wejść w życie” – skwitował radny.
Krystian Adamski: „Rozwój musi być odpowiedzialny”
Sekretarz zarządu osiedla Jagodno, Krystian Adamski, podkreślił, że nie jest przeciwnikiem inwestycji mieszkaniowych, ale apeluje o ich odpowiedzialne planowanie. „Nie chcemy zatrzymać rozbudowy miasta, wręcz przeciwnie, chcemy, aby Wrocław stał się przykładem optymalnego rozwoju” – powiedział. Jako przykład negatywnych skutków chaotycznej zabudowy wskazał osiedle Jagodno: „Powstała nowa część miasta bez szkoły, dróg, chodników, miejsc parkingowych, zieleni rekreacyjnej czy wydajnego transportu publicznego”. Adamski postulował wprowadzenie systemowych rozwiązań, takich jak podatek od wzrostu wartości nieruchomości, wzorowany na standardach europejskich. „Priorytetem musi być infrastruktura publiczna realizowana przed lub równolegle z budową osiedli” – podkreślił.
Tomasz Waniowski: mieszkańcy są gospodarzami miasta
Świeżo wybrany członek zarządu SOS Wrocław, Tomasz Waniowski, zaprosił mieszkańców do aktywnego udziału w dialogu na temat inwestycji. „Odwiedzimy wszystkie miejsca, gdzie planowane są inwestycje w trybie Lex Developer. Będziemy na Nowym Dworze, Psim Polu, Grabiszynku, Pilczycach, by rozmawiać z mieszkańcami” – zapowiedział. Podkreślił, że Wrocław zasługuje na lepszy model rozwoju: „Nie możemy pozwolić, by w trybie Lex Developer powstawały inwestycje, które szkodzą miastu, zaburzają krajobraz i nie dbają o dobro wspólne”.
Na zakończenie konferencji ogłoszono rozpoczęcie zbiórki podpisów pod obywatelską inicjatywą uchwałodawczą. Jej celem jest wprowadzenie zasad takich jak: przeznaczanie połowy wzrostu wartości nieruchomości na inwestycje publiczne, wpisywanie się inwestycji w ład przestrzenny oraz zapewnienie transparentnych konsultacji. „Chcemy obronić miasto przed chaotyczną zabudową, korkami i dać mieszkańcom szansę na wartość dodaną” – podsumowano.
SOS Wrocław zachęca mieszkańców do śledzenia strony internetowej i mediów społecznościowych organizacji, by być na bieżąco z działaniami na rzecz zrównoważonego rozwoju miasta. „Wrocław zasługuje na coś dużo lepszego niż to, co widzimy obecnie” – zakończył Waniowski.
-
Sobota, 5 lipca, 10:00–13:00 – Nowy Dwór, Krzyżówka (https://maps.app.goo.gl/ySQUf5PjES3XDaQs5) – dyskusja o zabudowie między Żernicką a Rogowską, inwestycjach przy Strzegomskiej i zagrożeniach dla obwodnicy. Szczegóły: https://www.facebook.com/events/1862416671219617/
-
Sobota, 5 lipca, 15:00–18:00 – Psie Pole-Zawidawie, przystanek MPK Psie Pole (https://maps.app.goo.gl/17DViSS13HzAYWr39) – walka z inwestycją przy al. Poprzecznej i transportowym chaosem. Szczegóły: https://www.facebook.com/events/3932615673645690/
-
Niedziela, 6 lipca, 11:00–13:00 – Grabiszyn-Grabiszynek, skrzyżowanie FAT przy Tarasach Grabiszyńskich – tematyką będą tereny FAT, Hutmena i Strzegomska. Szczegóły: https://www.facebook.com/events/23922048330809810/
-
Niedziela, 6 lipca, 15:00–18:00 – Pilczyce, skwer przy ul. Murarskiej i Rękodzielniczej – omówienie inwestycji między Lotniczą a Starogardzką, hali wielofunkcyjnej i Grobli Kozanowskiej. Szczegóły: https://www.facebook.com/events/1177876660760411/
- Wtorek, 8 lipca 2025, 17:00-19:00 – Muchobór Wielki, Skrzyżowanie Mińskiej i Tyrmanda – omówienie inwestycji przy Awicenny, Granicznej oraz konsekwencji inwestycji w bezpośrednim sąsiedztwie osiedla Szczegóły: https://www.facebook.com/events/4281870512137977
- Czwartek, 10 lipca, 17:00-19:00 - Gądów Mały, ul. Szybowcowa przy wejściu do Astry https://www.facebook.com/events/2420905428276497
Patodeweloperka panoszy się we Wrocławiu. Skończmy z okradaniem mieszkańców!
Wrocław staje przed wyzwaniem związanym z inwestycjami deweloperskimi realizowanymi w ramach specustawy mieszkaniowej, tzw. Lex Developer. Radny Piotr Uhle z Klubu Naprawmy Przyszłość alarmuje, że mechanizm ten prowadzi do niekontrolowanej zabudowy, spekulacji gruntami i ogromnych zysków dla deweloperów kosztem mieszkańców. Jakie konsekwencje niesie intensywna zabudowa i co mogą zrobić wrocławianie, by chronić swoje miasto?
Problem niekontrolowanych inwestycji
Wrocław staje się areną dynamicznych zmian urbanistycznych, które budzą coraz większe obawy mieszkańców. Kluczowym problemem są inwestycje realizowane w ramach specustawy mieszkaniowej, zwanej Lex Developer. Mechanizm ten umożliwia deweloperom omijanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, co prowadzi do powstawania nowych osiedli na terenach nieprzeznaczonych pierwotnie pod budownictwo mieszkaniowe. Radny Piotr Uhle z Klubu Naprawmy Przyszłość, w rozmowie z telewizją ECHO24, podkreśla powagę sytuacji: „Mieliśmy w zeszłym tygodniu poważną debatę na temat tego, w jaki sposób patodeweloperzy okradają mieszkańców z ich wartości dodanej, wypracowanej przez lata”. Grupa SOS Wrocław, aktywnie działająca na Facebooku, organizuje akcję na czterech osiedlach w weekend 5-6 lipca 2025 roku, aby zaprotestować przeciwko „chciwości patodeweloperów i ich niekontrolowanych inwestycji”. Uhle popiera tę inicjatywę, wskazując na potrzebę solidarności mieszkańców w walce o sprawiedliwe zagospodarowanie przestrzeni miejskiej. W tle pojawiają się pytania o transparentność procesów decyzyjnych oraz rzeczywiste korzyści dla lokalnej społeczności.
Mechanizm Lex Developer: Zyski kosztem mieszkańców
Lex Developer, czyli specustawa mieszkaniowa, pozwala na realizację inwestycji mieszkaniowych z pominięciem miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego oraz zapisów studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego. Jak wyjaśnia radny Uhle: „Lex Developer pozwala realizować inwestycje z pominięciem, w uproszczeniu, planu miejscowego zapisów studium, na przykład na terenach przeznaczonych na przemysł, albo na usługi, albo na terenach wojskowych, kolejowych, etc. Można wtedy budować mieszkania, mieszkania są oczywiście dużo bardziej zyskowne”. Taka zmiana przeznaczenia gruntów prowadzi do ogromnego wzrostu ich wartości. Według radnego, działka warta 10 milionów złotych po przekształceniu może osiągnąć wartość nawet 110-120 milionów złotych. „Przekształcenie tych działek sprawia, że zyskują bardzo na wartości. Działka warta 10 mln zł po przekształceniu może być warta 110-120” – mówi Uhle. We Wrocławiu złożono ponad 20 wniosków w trybie Lex Developer, które mogą przynieść deweloperom zyski rzędu 3-4 miliardów złotych. Radny podkreśla, że tak ogromne pieniądze są generowane „jedną decyzją administracyjną”, co budzi poważne pytania o sprawiedliwość podziału tych zysków.
Zagrożone tereny: Gdzie powstają nowe osiedla?
Inwestycje w trybie Lex Developer koncentrują się głównie w południowej, zachodniej i północnej części Wrocławia. Radny Uhle wymienia kluczowe lokalizacje, które budzą szczególne obawy: „Najpoważniejszy wniosek jest przygotowywany i cały czas lobowany przez różnych polityków, urzędników, biznesmenów na terenie Sołtysowic, teren dawnej cukrowni i obozu pracy. Tam pierwotnie było przewidzianych ponad 6 tysięcy mieszkań”. Inne problematyczne obszary to teren FAT-u, gdzie planowana jest zabudowa o powierzchni 80 tysięcy metrów mieszkań, Maślice przy ulicy Północnej, okolice Grobli Kozanowskiej, tereny między Żernicką a Rogowską, przy Strzegomskiej oraz na Różance przy ul. Wywrotnej, gdzie, jak mówi Uhle, „ktoś chce nam postawić Środę Śląską”.Te lokalizacje, często o znaczeniu historycznym lub przemysłowym, są przekształcane w intensywnie zabudowane osiedla mieszkaniowe. Szczególnie niepokojący jest fakt, że decyzje o takich inwestycjach podejmowane są w sposób nieprzejrzysty, a mieszkańcy często dowiadują się o nich na bardzo późnym etapie.
Brak transparentności: Tajemnicze „targi” w urzędzie
Proces decyzyjny związany z inwestycjami w trybie Lex Developer budzi poważne wątpliwości. Radny Uhle wskazuje na brak przejrzystości: „Trwają w tym momencie targi, kto, co dostanie. Organizowane są dziwne spotkania, organizowane są dziwne rodzaje ruchy, które sprawiają, że sprawa jest tylko mniej transparentna”. Mieszkańcy otrzymują jedynie szczątkowe informacje, a niektóre działania, takie jak roznoszenie ulotek deweloperów przez radnych, budzą podejrzenia o brak bezstronności. Uhle zauważa: „Niektórzy radni chodząc ulotkami dewelopera budując poparcie w radach osiedli”.Brak publicznego rejestru wniosków w trybie Lex Developer dodatkowo utrudnia mieszkańcom dostęp do informacji. „Nie ma żadnego rejestru z informacją, kto wystąpił na przykład o decyzje środowiskowe dla tych inwestycji” – podkreśla radny. Grupa SOS Wrocław już w lutym apelowała o utworzenie takiego rejestru, ostrzegając przed „tsunami Lex Developer”. Bez transparentności proces inwestycyjny staje się polem do spekulacji i potencjalnych nadużyć.
Konsekwencje intensywnej zabudowy: Miasto na skraju chaosu
Intensywna zabudowa planowana w ramach Lex Developer może mieć katastrofalne skutki dla infrastruktury miejskiej. Radny Uhle porównuje ją do zabudowy znanej z państw południowoamerykańskich lub wschodnioazjatyckich, wskazując na potencjalne problemy: „Najbardziej uderza mnie szczerze mówiąc chciwość, ze względu na to, że na niektórych z tych inwestycji wskazuje się intensywność zabudowy taką, którą znamy albo z takich państw południowo-amerykańskich. Na przykład z intensywną się zabudowy, podobną jak Medellín”. Wśród kluczowych zagrożeń wymienia przeciążenie układu komunikacyjnego, brak miejsc parkingowych oraz niewystarczającą infrastrukturę szkolną i usługową. „Wyobraźmy sobie, że cały ruch z tego nowego osiedla na Sołtysowicach miałby przez ulicę Poprzeczną wjeżdżać do Okrzei. Przecież to jest cały północny wschód Wrocławia wyłączony tak naprawdę z ruchu, bo nie będzie się dało tam tędy przejechać” – ostrzega radny. Problemy komunikacyjne są już widoczne w takich miejscach jak ulica Grabiszyńska czy okolice FAT-u, gdzie ruch na obwodnicy śródmiejskiej jest daleki od płynnego.
Propozycja rozwiązania: Sprawiedliwy podział zysków
Radny Uhle proponuje konkretne rozwiązanie, które mogłoby złagodzić negatywne skutki Lex Developer. Jego zdaniem, 50% wzrostu wartości nieruchomości w wyniku zmiany przeznaczenia gruntu powinno być przeznaczane na zadania publiczne. „50% wzrostu wartości nieruchomości idzie na zadania publiczne. (…) Na przykład na przebudowę układu komunikacyjnego w okolicy, na rozbudowy szkoły, na poprawę infrastruktury zielonej. Być może warto byłoby pomyśleć o rozbudowywaniu potencjałów w kontekście mieszkań komunalnych” – mówi Uhle.Obecne podejście miasta, które negocjuje umowy dające mieszkańcom maksymalnie kilkanaście procent wzrostu wartości nieruchomości, radny uważa za niewystarczające. „Do tej pory prezydent negocjował umowy, także zamiast tych 50%, uzyskiwaliśmy maksymalnie kilkanaście procent wzrostu wartości nieruchomości” – krytykuje. Za 3-4 miliardy złotych, które mogłyby wpłynąć do budżetu miasta, można by rozwiązać wiele problemów, takich jak budowa nowych szkół, tunelu kolejowego czy poprawa infrastruktury zielonej.
Rola mieszkańców: Solidarność osiedlowa i referendum
Mieszkańcy Wrocławia mają kluczową rolę w kształtowaniu przyszłości swojego miasta. Grupa SOS Wrocław planuje akcję protestacyjną na czterech osiedlach w weekend 5-6 lipca 2025 roku, aby zwrócić uwagę na problem niekontrolowanych inwestycji. Radny Uhle zachęca do większej aktywności społecznej: „Mieszkańcy mogą po prostu zacząć marnować jeszcze więcej życia w korkach”. Podkreśla, że ostateczna decyzja należy do Rady Miejskiej i prezydenta, ale presja społeczna może wpłynąć na bardziej sprawiedliwe rozstrzygnięcia.W rozmowie pojawiła się także kwestia potencjalnego referendum w sprawie odwołania władz miasta. Uhle pozostaje ostrożny, ale nie wyklucza takiej możliwości: „Pożyjemy, zobaczymy. Na dzisiaj wydaje mi się, że byłoby to błędem, ale rzeczywiście coś w polityce ma to do siebie, że jest dynamiczna i zmienna”. Wskazuje na „głęboki stan dekadencji” w urzędzie miasta i sugeruje, że obecna władza spieszy się z „dopinaniem” spraw istotnych dla różnych grup interesów przed końcem kadencji.
Czas na działanie
Problem inwestycji w trybie Lex Developer to jedno z największych wyzwań stojących przed Wrocławiem. Brak transparentności, intensywna zabudowa i niewystarczające korzyści dla mieszkańców budzą uzasadnione obawy. Radny Piotr Uhle apeluje o wprowadzenie sprawiedliwych zasad, takich jak przeznaczanie 50% wzrostu wartości gruntów na cele publiczne, oraz o większą przejrzystość procesu inwestycyjnego. „Za 3-4 miliardy złotych można bardzo wiele problemów rozwiązać” – podkreśla.Grupa SOS Wrocław, wspierana przez radnego, wzywa mieszkańców do działania. Akcja planowana na 5-6 lipca 2025 roku to dopiero początek walki o miasto przyjazne dla jego mieszkańców, a nie dla spekulacji deweloperskich. Czy wrocławianie zdołają wpłynąć na decyzje władz i ochronić swoje osiedla przed chaosem urbanistycznym? Klucz do zmiany leży w ich rękach.