Zakończyła się pierwsza tura wyborów prezydenckich. Referendum nad obozem rządzącym zakończyło się klęską koalicji rządzącej Polską. Uzbierała jedynie 40% poparcia, na które składają się głosy oddane na Rafała Trzaskowskiego, Szymona Hołownię i Magdalenę Biejat. Same głosy oddane na Nawrockiego, Brauna i Mentzena mogłyby wystarczyć, by dać opozycji zwycięstwo w drugiej turze. Na koalicjantów padł blady strach.
Jednak z tych wyników należy wyciągać dalej idące wnioski, niż tylko te, kto ma największe szanse na zamieszkanie przy Krakowskim Przedmieściu pod przysłowiowym żyrandolem.
Erozja poparcia dla Koalicji Obywatelskiej we Wrocławiu
Te wyniki to realny i niepodważalny sondaż poparcia dla formacji politycznych, gdyż były aż do bólu upartyjnione. Poparcie dla kandydatów nie oznacza uznania ich przymiotów lub przywar. Jest oceną stanu politycznego ducha narodu. Z tego należy wyciągnąć wnioski dla Wrocławia oraz wskazać odpowiedzialnych za tę sytuację.
Wynik Rafała Trzaskowskiego w stolicy Dolnego Śląska trudno uznać za sukces.
W tym roku we Wrocławiu uzyskał 39,67% głosów. W porównaniu z wynikiem z 2020 roku to znaczący spadek o blisko 4 punkty procentowe.
W warunkach pełnego wsparcia ze strony mediów publicznych oraz prywatnych, zaangażowania wszystkich organów państwa i samorządu – trudno taki spadek traktować inaczej niż zapowiedź poważnego problemu.
To oznacza, że poparcie dla KO, z mozołem odbudowywane we Wrocławiu, zostało w znacznej części roztrwonione.
Złe decyzje konkretnych ludzi
Jednak myliłby się ten, który liczy na to, że platformerski lud zaczyna wyciągać wnioski. Partyjne doły już huczą, że nie kolesiostwo i układy, które obciążają obecną władzę, są przyczyną utraty poparcia. Dla nich przyczyną jest ciemny naród, który najwyraźniej nie dorósł do światłego przewodnictwa Rafała Trzaskowskiego.
Większość mediów, aparatczyków i radykałów nie chce dostrzegać, że pogłębiający się kryzys Koalicji Obywatelskiej na Dolnym Śląsku, a w szczególności w jego stolicy, może mieć wpływ na poparcie dla ich kandydata. Winni tego wyniku są konkretni ludzie, z imienia i nazwiska: Jacek Sutryk, Renata Granowska, Damian Żołędziewski i ich świta rządząca Wrocławiem; samorządowcy skupieni wokół Romana Szełemeja; wykonawcy ich poleceń – posłanka Anna Sobolak, przewodnicząca Rady Miejskiej Wrocławia Agnieszka Rybczak i szef KO w Radzie Robert Leszczyński, a także większość ich radnych miejskich i sejmikowych, z niechlubnymi przykładami niedawnych aktywistów, a dziś politykierów na służbie skompromitowanej elity władzy.
Działacze Platformy starają się nie dostrzegać, że brak własnego kandydata w wyborach samorządowych osłabił lojalność elektoratu. Udają, że nie widzą konsekwencji wejścia w koalicję w sejmiku z Bezpartyjnymi Samorządowcami, których wcześniej przez lata KO odsądzała od czci i wiary.
Sprzeniewierzenie się zasadom i obietnicom złożonym wyborcom
Zamykają oczy na patologie Jacka Sutryka i Renaty Granowskiej. Udają, że nie widzą afery korupcyjnej Collegium Humanum, olbrzymiej karuzeli fikcyjnych stanowisk i rad nadzorczych, którymi wymieniali się samorządowcy pod przewodnictwem prezydenta Wrocławia. Zamykają oczy na przyznawanie milionowych dotacji dla męża wiceprezydent Granowskiej i załatwianie mu fuch, by mógł dorobić w sierocińcu. Zamykają oczy na to, że podobne dotacje otrzymuje mąż przewodniczącej Rady Miasta. Starają się nie widzieć problemów z kilkunastoma mieszkaniami jednego z ministrów i powielania wrocławskich schematów w państwowych instytucjach i spółkach. Patrzą w inną stronę, gdy niszczony i degradowany do niższej klasy rozgrywek jest Śląsk Wrocław.
Platformo, ludzie na was patrzą. Nie wstyd wam?
Problem w tym, że elektorat to widzi i ocenia. Dla Koalicji Obywatelskiej rządy uzyskane w 2023 roku to druga szansa, którą dali jej wyborcy. Utrata nadwątlonego zaufania jest dużo łatwiejsza niż za pierwszym razem, a partyjny aktyw nie wyciąga z tego wniosków, bo nie usuwa obciążeń. Politykom się wydaje, że jedna afera nie wywróci układu władzy, że jeżeli jedna afera ujdzie płazem – ujdą płazem następne. Tymczasem każda z afer, każda z niegodziwości odkłada się w dotkliwej formie i generuje straty w poparciu Koalicji Obywatelskiej.
Jacek Sutryk, mimo prokuratorskich zarzutów, nadal cieszy się bezwarunkowym poparciem KO w Radzie Miejskiej i piastuje funkcję prezesa ZMP, a Jacek Karnowski zapowiada po zwycięstwie Rafała Trzaskowskiego wprowadzenie tzw. Lex Sutryk, czyli zniesienie limitu dwóch kadencji na samorządowym tronie dla wielkomiejskich baronów. Mądre głowy z ZMP dodają do tego propozycję wcześniejszych emerytur dla dwukadencyjnych prezydentów.
Renata Granowska, którą kompromituje kolesiostwo, nepotyzm, stołowanie się za publiczne pieniądze w luksusowych restauracjach i notoryczne popadanie w konflikt interesów, nadal jest szefową PO we Wrocławiu, nadal jest pierwszą wiceprezydent Wrocławia, nadal dzieli i rządzi miejskimi oraz wojewódzkimi fruktami. Agnieszka Rybczak, mimo oczywistego konfliktu interesów, nadal zasiada na swoim stanowisku. Prezesi spółek z nadania partii – radny Marek Łapiński, obciążony niszczeniem TBS na rzecz koszykarskiego Śląska Wrocław, zasiada w Spartanie, skompromitowany Dariusz Kowalczyk na lotnisku, Paweł Karpiński w Ekosystemie. Skompromitowana Agata Gwadera-Urlep, która pobrała nienależną delegację, pobiera sowite uposażenie w Spartanie. Była radna KO, Marta Kozłowska, w MPWiK. Radni miejscy nie mogą już pracować w instytucjach miejskich, znajdują za to pracę w kontrolowanych przez Koalicję Obywatelską instytucjach Urzędu Marszałkowskiego.
Skrzywdzeni mieszkańcy wystawiają rachunek
Nikt nie przeprosił mieszkańców ulicy Letniej, Szybkiej, Walońskiej czy Browarnej za poniżenia, odmawianie wysłuchania i budowy betonowych patoosiedli za oknem. Nikt nie przeprosił pracowników DPS za głosowanie przeciwko podwyżkom dla opiekunów. Nikt szczerze nie przeprosił pana Jerzego, któremu Jacek Sutryk zalecił więcej mycia, a mniej internetu. Prezydent Sutryk do tej pory nie przeprosił kibiców Śląska Wrocław za spadek do niższej klasy rozgrywek.
Nikt rzetelnie nie wytłumaczył klubom sportowym, dlaczego muszą płacić krocie za użytkowanie boisk podległych MCS. Nikt nie przeprosił spółdzielców z Piasta za przyzwolenie na patologie w remoncie esplanady na placu Grunwaldzkim. Nikt nie przeprosił armatorów jednostek pływających po Odrze za niszczenie infrastruktury rzecznej w mieście. Nikt nie przeprosił mieszkańców lokali komunalnych za lata poniżającego egzystowania w mieszkaniach z toaletami na korytarzu. Nikt nie przeprosił rodziców i nauczycieli społeczności specjalnego ośrodka przy ul. Lutra za siłową likwidację i zniszczenie wartościowego zespołu. Nikt też nie przeprosił mieszkańców Jagodna za realizację nowej części miasta w sposób daleki od obiecywanej wcześniej wizji osiedla kompletnego.
Platformą rządzą patopolitycy i nikt nie widzi w tym żadnego problemu
Wnioski nie są wyciągane, co więcej, osoby odpowiedzialne za ludzką krzywdę i – w efekcie – trwonienie poparcia dla środowiska politycznego, które za nią odpowiada, nadal zasiadają na swoich stanowiskach. Nadal pobierają olbrzymie pieniądze z naszych kieszeni. Nadal decydują o strategicznych kierunkach rozwoju naszego miasta i zamiast szukać rozwiązań dla problemów mieszkańców, bajają o budowie hali widowiskowej za ponad miliard złotych.
Dodatkowo, Renata Granowska, by chronić swoją pozycję przed wewnątrzpartyjną krytyką, poprzez swoją współpracowniczkę, szefową Rady Miasta Agnieszkę Rybczak, umieściła sesję absolutoryjną między pierwszą a drugą turą. Z KO nikt nie odważy się krytykować Sutryka, bo to przecież może zaszkodzić Trzaskowskiemu. Będą liczyli na to, że nikt tego nie zauważy i grzecznie zagłosują za wotum zaufania dla skompromitowanego prezydenta. Kto poniesie odpowiedzialność, gdy okaże się, że ktoś jednak zauważy?
Co będzie z drugą turą? Czy ktoś wyciągnie wnioski z kompromitacji KO?
Tymczasem znamy sondaże przed drugą turą wyborów. Co prawda Rafał Trzaskowski wygrywa z Karolem Nawrockim 46% do 44%, ale nadal mamy 4% wyborców niezdecydowanych oraz 6% wyborców odmawiających odpowiedzi. Trudno spodziewać się, że wśród osób, którym brak zaufania do pracowni badawczych, przewagę będą mieli zwolennicy obecnej władzy.
By wygrać drugą turę, kandydaci będą musieli zdobyć znacznie ponad 10 milionów głosów. Wszystko wskazuje na to, że wybory rozstrzygną się „na żyletki”. Zadecydować może kilkadziesiąt do stu kilkudziesięciu tysięcy głosów. Czy kojarzony z Jackiem Sutrykiem Rafał Trzaskowski będzie mógł liczyć na dodatkową mobilizację wrocławianek i wrocławian? Czy przy urnie stawią się liczeni w tysiącach mieszkańcy obrażeni, skrzywdzeni albo wprost zaatakowani przez obecną władzę? W imię czego mieliby to zrobić? Jeżeli w Platformie jest ktoś, kto realnie myśli o zwycięstwie, powinien zadać sobie to pytanie.
Jednak coś nam mówi, że we Wrocławiu będzie po staremu. Bo wszystkim tak jest wygodnie. Bo każdy miesiąc trwania to dopięte umowy, opłacone faktury i wypłacone pensje. Bal na statku trwa. Czy ktoś jest gotowy odczytać nazwę tego statku? Czy dobrze widzimy tam napis „Titanic”?
Ciąg dalszy nastąpi.
Krystian Adamski i Damian Daszkowski